Piękno, precyzja i wieloletnia pasja w jednym miejscu. Zapraszamy do zaczarowanego świata obrazów malowanych słomą.
Złoty jubileusz zamieszkania na Osiedlu Piastów w Lubaniu obchodzą w tym roku Mieczysława i Józef Rajterowie. Ta godna rocznica stała się okazją, by małżeństwo podzieliło się z sąsiadami (bliższymi i dalszymi) owocami twórczego zamiłowania do słomy.
- To się stało tak nieoczekiwanie, w trakcie spaceru po polu. Zachwyceni słomą zerwaliśmy parę źdźbeł i przynieśliśmy je do domu. A później odkryliśmy, że oświetlona słoma niesamowicie błyszczy, bardzo pięknie oddaje swój blask – o początkach rodzącej się pasji opowiadała Mieczysława Rajter.
Fascynacja pięknem natury szybko przerodziła się w oryginalne hobby. Małżeństwo postanowiło wykorzystać potencjał słomy i zaczęło tworzyć z niej obrazy. Na pierwszy ogień poszła Opera Wrocławska, a nieco później architektura musiała dzielić uwagę artystów ze sztuką sakralną, starożytnością, fauną i florą, a nawet heraldyką. Oczywiście w pracach nie mogło zabraknąć lubańskich akcentów. Lokalny patriotyzm dało się mocno wyczuć podczas październikowego wernisażu wystawy „Niebo nad Lubaniem”, kiedy to wśród wielu niesamowitych dzieł oczy i serca lubanian cieszyły m.in. lubańskie budynki.
- Uczestniczyłam we wszystkich wystawach Państwa Rajterów, a jeden obraz ich autorstwa wisi w moim domu. To, co mnie zachwyca w tych dziełach, to nie tylko piękno i precyzja, ale też stosunek, jaki artyści mają do owoców swojej pasji. Wszystko tu jest przemyślane i dopracowane. Cieszę się, że mamy takich ludzi w Lubaniu, to jest bogactwo nie tylko ich, ale i całego Lubania – trafnie spostrzegła Maria Śmigielska.
Budowanie skarbca słomianej sztuki trwało wiele lat. Małżeństwo ramię w ramię przemierzało kolejne łany polskich pól, choć te niecodzienne żniwa, podobnie jak i w życiu, czasem dawały im nieźle w kość (i to dosłownie).
- Tu się dzieje zaczarowany świat, ale ten zaczarowany świat jest bardzo ciężki. Bolą kolana, kręgosłup, wszystko boli. Często jak już coś zrobię, zmęczony odchodzę, bo już mam dość, a później mówię, nie no, trzeba wrócić. Bo ja jednocześnie przy tym wypoczywam – podkreślał Józef Rajter.
Podobny stosunek do tworzenia ze słomy ma artystka. Z jednej strony nie ukrywa, że jest to żmudna praca, ponieważ jeden obraz może powstawać nawet miesiąc czy dwa. Dodatkowo trzeba zebrać surowiec, każde źdźbło odpowiednio naciąć skalpelem, wymoczyć je, wysuszyć, wyprasować i przy użyciu żelazka nadać mu odpowiednią barwę. A czas należy mieć też na projekt i przede wszystkim wykonanie obrazu.
- Ale to jest jak narkotyk, który wciąga z każdym dniem coraz mocniej. Jak już się w to wejdzie i zobaczy ludzki zachwyt nad efektem końcowym, to zyskuje się dodatkowy napęd do pracy – pokazała drugą stronę medalu Mieczysława Rajter.
Fakt, że stworzenie takiej wystawy wymaga czasu, oddania i systematyczności dostrzegli również jej widzowie.
- Moim zdaniem, przy tworzeniu tych prac ważna jest przede wszystkim cierpliwość, ale efekt naprawdę jest wspaniały. Nie da się tego słowami opisać, to trzeba zobaczyć – podziwiała talent lubańskich artystów Anna Krynicka.
Przy okazji jednak pani Anna podkreślała, że zdecydowanie nie dla niej taka pasja. Jest pierwsza do podziwiania, ale ostatnia do tworzenia tak kunsztownych dzieł. A szkoda, bo artyści chętnie podzieliliby się nabytą wiedzą z innymi.
- Gdyby znalazł się ktoś, kto zgłębi te tajemnice, które ja już przez lata odkrywałem, to ja chętnie mu je zdradzę – deklarował się Józef Rajter. – Przekażę to, co wiem, bo niektórzy uważają, że tak się usiądzie, ponakleja i już jest wszystko w porządku. To jest nieprawda. Chodzi o to, żeby starać się ten obraz modelować, tak jak tworzy się pędzlem i farbą. A słoma jest oporna i tutaj trzeba znaleźć na nią sposób, wyczuć ją i mieć do niej niezwykłą cierpliwość i serce – artysta zdradzał kulisy powstawania prac.
Możliwe jednak, że godna następczyni już szykuje się do pracy.
- Wiele razy podglądałam tatę i prosiłam go o małe instruktaże, ale jeszcze do tego nie doszliśmy. Z drugiej strony od niedawna jestem na emeryturze, więc może wszystko przede mną - zastanawiała się Renata Kuc, córka artystów. – Rodzice poświęcają praktycznie cały swój czas na warsztat pracy i tworzenie, ale też na dokształcenie się, bo oni bardzo dużo wiedzą o obiektach, które odwzorowują w słomie. Wielki ukłon w stronę rodziców, jestem z nich dumna – zapewniała R. Kuc.
Słowa uznania wobec artystów i ich niezwykłych zdolności wraz z naręczem żółtych słoneczników przekazał Państwu Rajterom również włodarz miasta.
- Państwa prace dały słomie drugie życie. W pierwszym, dając nam zboże na chleb, karmiła nasze ciała, a teraz poprzez Państwa prace karmi pięknem sztuki nasze dusze – zachwycał się talentem lubanian burmistrz Lubania Grzegorz Wieczorek. - Dziękuję za cudowną wystawę i to, że od wielu lat wzbogacają Państwo naszą społeczność lokalną. Życzę dużo zdrowia i wspaniałych lat życia. Uważam, że każdy artysta swoje kolejne prace wznosi na wyższy poziom, stąd mogę przypuszczać, że najlepsze prace są jeszcze przed Państwem. Czekam na nie niecierpliwie – mówił burmistrz.
My również oczekujemy terminu kolejnej wystawy słomianych obrazów, których sława już dawno przekroczyła granice Polski i dotarła nawet do Polonii w Australii. W świat idzie wieść o talencie artystów z Lubania, ale też o samym Lubaniu, który przy okazji zyskuje niezwykłą, artystyczną kronikę miasta.
(ŁCR)